Hospicjum perinatalne – opieka nad nienarodzonym dzieckiem i jego rodziną

Hospicjum perinatalne to nie tyle miejsce, co sposób opieki i myślenia o nienarodzonym, nieuleczalnie chorym dziecku i jego rodzinie. Dla mamy i taty okruszek w brzuchu nie jest płodem, a synkiem lub córeczką.

Istnieje, choć być może umrze jeszcze przed urodzeniem albo pozostanie z nimi tylko przez chwilę.

Każde dziecko zasługuje na imię, pamięć, miłość. A jego bliscy na realną pomoc. W Fundacji Gajusz otrzymają ją natychmiast, bezpłatnie i bezdyskusyjnie. Nie pytamy o światopogląd, wyznanie, preferencje polityczne. Reagujemy na indywidualne potrzeby całej rodziny – także starszego rodzeństwa i dziadków, jeśli takie jest życzenie rodziców. Zawsze mamy dla nich – oprócz wsparcia profesjonalistów – dobre słowo, ciepłą herbatę, ciastko, uwagę i czas.

Pomagamy dzięki darczyńcom.

Wspieramy rodzinę aż do porodu. W miarę potrzeb i możliwości możemy im towarzyszyć również w szpitalu podczas rozwiązania. A później jesteśmy z nimi tak długo, jak tego potrzebują. Każde narodziny planujemy z najbliższymi. To ich własny czas, to ich pęknięte serca. Dbamy o najdrobniejsze szczegóły, żeby zdążyło się wydarzyć to wszystko, co jest ważne dla każdej rodziny.

Hospicjum w liczbach

2021 rok w hospicjum perinatalnym to:

Nasi podopieczni

Kiedy umiera dziecko, na jakiś czas gaśnie cały świat. Ale zanim maluszek odejdzie, miłość do Niego mobilizuje wszystkie siły całej rodziny. Skupiają się na potrzebach nowo narodzonego synka lub córeczki, są jednocześnie silni i zupełnie bezbronni. Potrzebują wsparcia w okresie ciąży, porodu i po przyjściu na świat Ich Dziecka.

Razem planujemy najważniejsze i najtrudniejsze chwile w życiu rodzin, które usłyszały druzgoczącą diagnozę. Nikt nie może zmniejszyć ich bólu i tęsknoty. Mówimy im, że płacz, rozpacz, gniew to normalne emocje. Że żałoba nie jest chorobą, a łzy są dobre.

I tylko zastanawiamy się: dlaczego? Ale przecież to w sumie bez znaczenia, bo nie ma odpowiedzi. Najważniejsze pytanie to „Jak?”. Jak utulić, jak pożegnać, jak wycałować rączki, stópki, jak wszystko zapamiętać, żeby nigdy nie zapomnieć?

Ta maleńka istota

Ksiądz udzielił chrztu, fotograf zrobił pamiątkowe zdjęcia, personel szpitala zadbał o wszystko. Mama i tato musieli zdawać egzamin z bycia rodzicami w ekstremalnie trudnej sytuacji. Bardzo się bali, czy podołają. Kiedy zobaczyli swoje dziecko wiedzieli, że dadzą radę. Dostali 45 minut, czyli godzinę lekcyjną miłości. Była pełna tulenia, dotyku, delikatnych pocałunków, wzajemnego poznawania się. Żeby zapamiętać córeczkę na zawsze. Strach zniknął. Zapanował spokój. Płacz i łzy pojawiły się później.
Miłość nie umiera nigdy.

Ta maleńka istota

urodziła się, żeby poznać swoich rodziców, dostać imię, miłość, miejsce w pamięci.

Image
Te małe stópki

Były kochane, wyczekiwane, wycałowane. Maluszek dostał imię, MIŁOŚĆ mamy i taty, miejsce w rodzinie i półtorej godziny. Tak wiele i niewiele.
Zostawił ślady w sercach wielu ludzi.

Te małe stópki

pojawiły się na ziemi na 90 minut.

Image
Ten maluszek

Zabrał ze sobą miłość i czułość. Po obu stronach brzuszka była ta sama mama, ten sam głos, to samo bezpieczeństwo. Jasieńku, miłość nie umiera nigdy. Żyjesz w pamięci swoje rodziny i naszej. Dobrze, że byłeś, że jesteś… Gdzieś daleko-niedaleko.

Ten maluszek

przywitał i pożegnał świat tego samego dnia.

Image
Na zdjęciu nasz maleńki pacjent.

Tak pięknie ubrany na spotkanie z pięcioletnią siostrą, która wyraźnie powiedziała rodzicom, że musi zobaczyć brata i powiedzieć mu papa. Dziś starsza siostrzyczka opowiada wszystkim, że ma anioła w niebie, który ją chroni, że widziała go, gdy się urodził i że był przepiękny.
To są historie, które na zawsze pozostaną w naszych sercach.

Na zdjęciu nasz maleńki pacjent.

Tak pięknie ubrany na spotkanie z pięcioletnią siostrą…

Image

Dodatkowe materiały

Kwartalnik Fundacji Gajusz – historia Wojtusia, mieszkańca Pałacu.
„Opowieść wigilijna” – Kwartalnik 1/2019 Zima

Potrzebujesz pomocy?

Zespół specjalistów Fundacji Gajusz jest dla Ciebie – na każdy ból, strach, łzę, niepewność. Skontaktuj się z nami, by uzyskać profesjonalną pomoc.

Lista hospicjów perinatalnych w Polsce

Organizacje pomagające rodzicom po stracie dziecka

Projekt „Pozwól mi być”

„Let me be” project

Zespół opiekujący się rodzinami Okruszków, które zostaną tu tylko przez chwilę

Niedowierzanie. Wyparcie. Rozpacz. Przecież już wybrali imię, pomalowali dziecięcy pokoik i zamówili wózek… Słowa lekarza: “wada letalna” zabrzmiały jak wyrok. Nie wszystko zrozumieli. Szok zaburzał koncentrację.

To dla takich rodzin pracuje zespół naszego hospicjum perinatalnego. Lekarz raz jeszcze, na spokojnie i do skutku, wytłumaczy, na czym polega choroba dziecka. Jakie są rokowania, co najlepszego i najsmutniejszego może się wydarzyć.

Psycholog zadba o emocje. Ból nie zniknie, ale będzie łatwiejszy do zniesienia. Spotkania zwykle trwają przez całą ciążę. Wsparcie może być kontynuowane również po odejściu dziecka.

Koordynator w hospicjum perinatalnym to osoba, która pomaga rodzinie przygotować się do porodu, wspiera w kontaktach ze szpitalem (może na przykład towarzyszyć mamie i tacie w trakcie konsylium). Przygotowuje dla Maleństwa miniaturowe ubranka, organizuje sesję zdjęciową i chrzest – zgodnie z wolą rodziców. Gdy dziecko odejdzie, może pomóc w organizacji pochówku.

Zespół hospicjum perinatalnego wspomaga ksiądz oraz fotograf. Opieka duchowa może trwać w trakcie ciąży, porodu, a także w okresie żałoby. Gdy Maleństwa już nie ma, przypominają o nim zdjęcia zrobione z sercem i poszanowaniem intymności. Nasi profesjonaliści doskonale wiedzą, co jest najważniejsze…

Przelewam DARowiznę

dla Ciebie to bilet do aquaparku, a dla nas miesięczny zapas strzykawek. Robimy zastrzyki najdelikatniej i tylko wtedy, gdy są konieczne.

Wpłacam

Zdecydowała się na opiekę hospicjum perinatalnego i najtrudniejsze na świecie rozmowy. Czy trzeba powiedzieć rodzeństwu? A jeśli tak, to jak to zrobić?

Napisała plan porodu. Punkt po punkcie. Kto ma pomóc, jak ma wyglądać wyprawka, czy mąż może być cały czas przy niej. Kiedy może przyjechać rodzina. Wszystko zapisywała w żółtym, małym zeszycie.

Na konsylium zadała mnóstwo pytań. Zanotowała odpowiedzi, dała lekarzowi do sprawdzenia. A na koniec dodała, że cuda komuś się zdarzają. Może właśnie jej dziecku?

Krystynka przyszła na świat w niedzielę. O kilkanaście dni za wcześnie. Wezwaliśmy w pospiechu księdza i fotografa. Wszystko było tak, jak mama zaplanowała w zeszycie.

Cud trochę mniejszy od tego, o który prosiła, wydarzył się. Dziewczynka była piękna, spokojna, nie miała duszności, nie cierpiała. Przeżyła godzinę. Ze wszystkim zdążyli. Napisali, że spokój tego dziecka był największym darem.

Pani Julita wierzyła w cud. To pomogło Jej przetrwać.

Image

„Wierzyłam w cud. To pomogło mi przetrwać. Poprosiłam o opiekę hospicjum perinatalne Fundacji Gajusz. To były dla mnie najtrudniejsze na świecie rozmowy. Spytałam psychologia, czy powinnam powiedzieć rodzeństwu. A jeśli tak, to w jaki sposób?  

Napisałam plan porodu. Punkt po punkcie. Kto ma mi pomóc, jak ma wyglądać wyprawka, że mąż ma być cały czas przy mnie. Wszystko zapisałam w żółtym, małym zeszycie. Na konsylium zadawałam mnóstwo pytań. Zanotowałam odpowiedzi i dałam lekarzowi do sprawdzenia. Cały czas wierzyłam, że cuda się zdarzają. Może właśnie mojemu dziecku? 

Krystynka przyszła na świat w niedzielę. O kilkanaście dni za wcześnie. Koordynatorka z Fundacji Gajusz wezwała w pospiechu księdza i fotografa. Wszystko było tak, jak zaplanowałam w swoim żółtym zeszycie. 

Cud trochę mniejszy od tego, o który prosiłam, wydarzył się. Moja córeczka była piękna, spokojna, nie miała duszności, nie cierpiała. Przeżyła godzinę. Ze wszystkim zdążyliśmy. Spokój naszego dziecka był największym darem”.

Julita, mama-na-zawsze