Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny “Tuli-Luli”

Kiedy noworodek pozostaje w szpitalu i ma nigdy więcej nie zobaczyć mamy, najpierw płacze, boi się, a potem rezygnuje. To katastrofa, koniec świata i fizyczny ból. Pęknięte 20-gramowe serce, rozpacz i strach. Bardzo wiele trzeba zrobić, żeby naprawić to, co zostało zepsute pierwszego dnia na świecie. Utulić, nakarmić, odbudować wiarę w miłość. Sprawić, by mógł zaufać.

To także trudna historia matki. Zły los, przerażenie, samotność oraz brak pomocy. Opuszczenie dziecka jest czasem wyrazem resztek niemożliwej miłości. Bo jeśli kobieta oddaje dziecko w dobre, bezpieczne ręce, to prawdopodobnie nie może, nie potrafi postąpić inaczej. Dlatego nie oceniamy, a pomagamy. Wiemy, że ból po stracie dziecka rozrywa serce. Dlatego nasz psycholog zawsze stara się spotkać się z mamą.

Prowadzimy trudne, wielogodzinne rozmowy. Wylewa się morze łez. Słyszymy opowieści o braku pracy i pieniędzy. O niezapłaconych rachunkach za prąd i innych długach. O mieszkaniu bez dostępu do bieżącej wody z toaletą na podwórku. O bezsilności i samotności… Ale najczęściej o miłości do dziecka i tęsknocie za nim

Podajemy pomocną dłoń, gdy widzimy choćby cień szansy na to, by mama poczuła w sobie siłę i przezwyciężyła przeciwności losu. To skomplikowany proces, w który zaangażowani są psycholog, pracownik socjalny, nasi prawnicy i sędzia. Każda walka o powrót maluszka do domu to wiele godzin pracy, rozmów (również nocnych) i urzędowych pism. Ale szansa na sukces jest warta tego wysiłku. Od początku istnienia Tuli Luli aż 11 maluszków opuściło ośrodek w ramionach swojej biologicznej mamy.

Dzieci, których rodzice nie zmienili decyzji, zostają z nami do momentu znalezienia nowej rodziny – adopcyjnej lub zastępczej. W Tuli Luli jest czułość, bezpieczne ramiona wykwalifikowanych cioć, psycholog, prawnik, pracownik socjalny, fizjoterapeuci, dietetyk, wolontariusze oraz ich otwarte serca. Nasze maluszki śpią w pięknie urządzonych, domowych pokoikach, pełnych barw, miękkich tkanin i zabawek. W każdym z nich jest bujany fotel dla opiekunów oraz przytulne dziecięce łóżeczka. W ciągu dnia zabieramy Tulisie do bawialni, na taras lub na spacer do parku. Wspieramy ich rozwój, ćwicząc w sali integracji sensorycznej i gabinecie rehabilitacyjnym. Tam także jest domowo, nie szpitalnie. W izolatce zamiast zimnych płytek użyliśmy luster – jak w łódzkim Pasażu Róży!

Okrutnych przeżyć nie da się wymazać, ale tulenie ma ogromną moc. Dlatego dbamy, by dzieci miały u nas opiekę jak najbardziej zbliżoną do domowej. Każdym niemowlęciem zajmują się cały czas te same trzy opiekunki. To nie tylko praca, ale przede wszystkim misja.

Jak pomagamy?

Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny “Tuli-Luli” to 6 pokoików i 20 łóżeczek czekających na tymczasowych mieszkańców. To zespół profesjonalistów gotowych do pomocy 24 godziny na dobę.

Tuli Luli w liczbach

Każdy rodzic wie, że małe dziecko wymaga całkiem dużo pracy. Bliźniaki czy trojaczki to zwielokrotniona radość i… obowiązki. A co, gdy niemowląt jest 22? Tyle właśnie maluszków utuliliśmy w 2021 roku. 365 dni w liczbach to:

Nasi podopieczni

Antoś

Tulisiem stał się, gdy miał 5 miesięcy. Od urodzenia przebywał w krakowskim szpitalu. Przyszedł na świat z nieuleczalną chorobą. Personel medyczny dobrze się nim zajmował, otoczył troską, ale widać było, że ten maluch bardzo potrzebuje domu.

Miał słabe napięcie mięśniowe, powiększoną główkę, którą należało przytrzymywać. Wymagał szczególnie uważnej opieki. Dlatego z wyprzedzeniem przygotowywaliśmy się na przyjęcie nowego niemowlęcia.

Wiedzieliśmy, że Antoś ma małe szanse na znalezienie rodziny – ze względu na swoją chorobę i trudności rozwojowe. Z nami mógł pozostać tylko do ukończenia roczku. Opiekunka prawna decydowała się ujawnić jego wizerunek w mediach. Pomimo, że akcja miała zasięg ogólnopolski, nie zgłosił się nikt… Zegar nieubłaganie odliczał kolejne godziny.I kiedy już zaczynaliśmy tracić nadzieję, niespodziewanie pojawiła się Ona. Zadzwoniła w październikowy dzień i zwyczajnie oświadczyła, że chce zostać Mamą Antosia! Z naszym wsparciem nauczyła się opieki nad nim. Była dobrze przygotowana do diametralnej zmiany życia. Są razem szczęśliwi.

Antoś

Tulisiem stał się, gdy miał 5 miesięcy.

Image
Jaś

Przyjechał prosto ze szpitala. Jego mama uznała, że nie może się nim zajmować, więc postanowiła przekazać go do adopcji. Chciała, by znalazł kochającą rodzinę, która zapewni mu przyszłość lepszą od tej, jaką ona mogła mu zaoferować.

Przyjęliśmy go jak rodzice długo wyczekiwane dziecko – z miłością, gotowością do przytulania, noszenia, może nawet rozpieszczania… To wszystko sprawiło, że czuł się u nas jak w domu. Był Tulisiem przez 15 tygodni. Aż pewnego dnia oddaliśmy go w troskliwe ręce rodziców-na-zawsze.

Jaś

Jasiek to nasz „pierworodny”. Pojawił się u nas pod koniec września 2016 r.

Image
Zosia

Zosia nie była… Urodziła się jako czwarta. Jej o rok starsza siostra trafiła niedawno do adopcji. Miała szczęście – szybko znalazła kochających rodziców.

W przypadku Zosi było to bardziej skomplikowane i czasochłonne. Dziewczynka urodziła się w 28. tygodniu ciąży. Towarzyszyły jej typowe dla wcześniaków problemy: retinopatia wcześniacza i nadwrażliwość na dotyk.

Zanim Zosia znalazła rodzinę adopcyjną (stało się to w 6. miesiącu jej życia), zadbaliśmy o dokładną diagnozę jej stanu zdrowia. Chcieliśmy, aby przyszli rodzice wiedzieli, z jakimi dokładnie problemami przyjdzie im się mierzyć. Poznali prognozy na przyszłość i otrzymali zalecenia, w jaki sposób wspierać jej rozwój.

Zosia

Nie każde dziecko jest wyczekiwane przez swoich rodziców.

Image

Materiały dodatkowe

Kwartalnik Fundacji Gajusz – historia Karolka zwanego Bao.
„o Karolku zwanym Bao” – Kwartalnik 1/2021 Zima

Prowadzenie Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego “Tuli-Luli” jest zadaniem zleconym przez Województwo Łódzkie.

Ośrodek jest finansowany z budżetu Samorządu Województwa Łódzkiego.

Potrzebujesz pomocy?

Zespół specjalistów Fundacji Gajusz jest dla Ciebie – na każdy ból, strach, łzę, niepewność. Skontaktuj się z nami, by uzyskać profesjonalną pomoc.

To oni tworzą tymczasowy dom dla opuszczonych niemowląt

W Tuli Luli często słychać radosne gaworzenie, niemowlęce nawoływanie, a czasem płacz, gdy budzący się z drzemki Tuliś upomina się o uwagę. Wówczas czujna ciocia-opiekunka jak najszybciej zjawia się na wezwanie. Los rzucił te maleństwa w nasze objęcia. Odnalazły tu miłość i ciepło. Nie zostaną z nami długo – ośrodki adopcyjne poszukują dla nich kochających rodzin. My jesteśmy tylko bezpieczną przystanią, przystankiem w drodze do domu-na-zawsze.

Dbamy, by niczego im nie brakowało. Wychowawczynie i opiekunki spędzają z dziećmi czas, doglądając ich i dbając o nie. W pobliżu zawsze są pedagodzy i psycholog, którzy robią wszystko, by zapewnić Tulisiom dobry start. Na pokładzie jest też dietetyk dba o malutkie brzuszki, proponując najlepsze menu, dobrane do indywidualnych potrzeb każdego dziecka. Fizjoterapeuta i neurlogopeda dbają o prawidłowy rozwój malutkich organizmów.

Życie Tulisiów rozpoczęło się od traumy rozstania z biologicznymi rodzicami. Potrzeba mnóstwa czasu i czułości, by znów zaufały dorosłym. Dlatego zapewniamy niemowlętom indywidualną opiekę, zbliżoną do domowej. Takie podejście jest kluczowe dla ich rozwoju, ale też kosztowne. Przekaż darowiznę i przywróć Tulisiom wiarę w dobry świat.

Przelewam DARowiznę

dla Ciebie to bilet do aquaparku, a dla nas miesięczny zapas strzykawek. Robimy zastrzyki najdelikatniej i tylko wtedy, gdy są konieczne.

Wpłacam

„Czuję się trochę jak zbieracz wspomnień i pamiątek. Gromadzę listy pożegnalne od mam z życzeniami na całe życie, drobne prezenty, czasem zdjęcia. Najczęściej dzwonię i pytam, czy możemy się spotkać i porozmawiać. Nie każda mama wyraża na to zgodę, ale jak już któraś jest na tak, to nasze spotkanie często jest dla niej oczyszczające. Bo ja nie dopytuję natarczywie o powody jej decyzji. Słucham i nie oceniam. A potem wracam do Tuli Luli i opowiadam dziecku, co mama mówiła: jaką ma sytuację rodzinną i że nie ma możliwości, by zapewnić mu szczęśliwe dzieciństwo i prosi je, by ułożyło sobie życie z inną rodziną. Ma też nadzieję, że będzie kochane i szczęśliwe”.

Joanna Szeląg, psycholog w Tuli Luli